Nad przepaścią


Każdy z nich miał swój wkład
W kształtowaniu mnie, mego własnego ja.
Każdy z nich trzymał mnie w ramionach.
Kiedy spadałam tam, gdzie nie ma światła.

Kogo bym wybrała?

Ona zawsze mnie trzymała
Gdy tańczyłam nad przepaścią.
Mimo że sama czasem chciała
Być spadającą w dół dziewczyną.

Kogo bym wybrała?

On był zawsze, choć go odtrącałam,
Nie zważał na me humory, miłość przeważała.
Czy to jego chwyciłabym za rękę by nie odczuć straty,
by bez niego nie żyć w udręce?

Kogo bym wybrała?

Jego zaś oczy były mi ostoją, wtedy
Kiedy świat diametralnie się zmieniał.
Czy to jego rękę pochwyciłabym na krawędzi?
(Chyba szybciej w pół pęknę!)


Kogo bym wyratowała?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety