Luna czy już nie?

Stare przezwiska, (nie)znajome twarze
Spadam w dół, znów serce (ratuję) karze...
(Luna, Luniasta, Luny dotyk)
Odejdź, odejdź, coraz mniej mi powietrza!
Mniej powietrza w moich płucach na
widok tego, którego imię 
Zawiera w sobie mnie, Lunę.

NIE! Już (niestety?) nie mnie!
Luna nie żyje, jej oczy wyblakły!
Jej ręce już nigdy nie napiszą
Twojego imienia z tą dawną czułością!
(Czyżby?)
Jej stopy nie pociągną już
Za twymi długimi krokami!
Koniec to! Koniec już!
Nie chcę tego cierpienia znów!

ODEJDŹ! Odejdź, jak cię proszę!
Nie słuchasz mnie, jak wtedy, kiedy
błagałam, byś został! Wtedy odszedłeś!
Więc choć raz posłuchaj mnie, gdy mówię,
Byś zostawił mnie, raz na zawsze!
Odejdź, Lunatyku, bo znowu utonę.
Odejdź, bo utonę w słowie "my".
Nie ma już "my". Jestem "ja" i oddzielny "ty".

Nie powinniśmy oddychać
Tym samym powietrzem.
Bo znów się zakocham,
A ten inny (ukochany) ważniejszy...
Nie jestem już Luną, nie wypowiadaj dawnej mnie.
Ona, jak i jej dawna twórczyni, nie żyje.
Połóż kwiaty na Księżycowej Mogile,
Ona już odeszła. Nie ma jej tu.
Kochałeś choć trochę? Więc odejdź, jak proszę.
Zostaw w ciszy cmentarz jej (mego) serca...

dedykowane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety