"Nie pytaj co u niej, nie odpowie Ci,
Albo powie że "dobrze", mając w oczach łzy."
Zamarłam.
Była druga w nocy, już sobota. Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit. Nie mogłam się ruszyć. Słuchawki z piosenką mojego przyjaciela boleśnie wpijały mi się w uszy dźwiękami jego głosu. Czułam to każdym nerwem niewielkiego ciała.
"Zwykła rodzina, model dwa plus dwa,
dwie córki, rodzice, teoretyczny raj.
Tylko że ten raj był tylko na papierze,
Bo w głowie ciągle myśli - kiedyś w końcu się powieszę."
Po policzkach pociekły mi łzy.
Pamiętałam te dni, kiedy szykowałam wszystko na tak zwany koniec. Kiedy krew ciekła po moich nadgarstkach, znacząc drogę śmierci, mojego największego wroga i zarazem przyjaciela. Kiedy stałam na barierce mostu, spoglądając w ciemność pod moimi nogami. I kiedy pojawiali się oni - Marcelina, Lunatyk, Nefrate, Ruda - i ratowali mi życie.
"Wyprowadzka, ucieczka od brutala,
ucieczka od starego życia i od ojca."
Wyprowadzka miała być zbawieniem.
Pamiętam pierwszą noc bez niego, bez ojca, kiedy budziłam się z koszmarów, że on przyjdzie. Że to jeszcze nie jest koniec udręki. Że jeszcze raz poczuję na sobie pas albo jego splamione naszą niewinnością ręce. Ale jego już nie było w pobliżu mnie. Był jednak w mojej zrujnowanej psychice. Wciąż odwiedzał moje sny. Z dnia na dzień miało być lepiej. Ze mną było gorzej.
"Zawsze uśmiechnięta, choć pełna smutku głowa.
Zawsze otwarta, choć o sobie mówi kłamstwa."
On to widział.
Zaszokował mnie tym wersem. W niektórych miejscach, jak szkoła czy jego dom, czułam się prawdziwie szczęśliwa. To były jedyne miejsca, w których się uśmiechałam. Ale on widział w moich oczach to, czego nie zauważał nikt inny. On widział strach. Wieczny strach. Byłam na psychicznej krawędzi. I zaglądałam w przepaść z uśmiechem.
"Tylko w oczach smutek, oczu nie oszukasz,
Dlatego zawsze unika twego wzroku."*
Brakło mi tchu.
Taka była prawda. Unikałam spojrzeń, bo wiedziałam, że z mojego wyziera smutek. Nie potrafiłam go zwalczyć, bo byłam wrakiem człowieka. Zatruta smołą, nikotyną, alkoholem, znikałam w oczach. Byłam od nich, moich przyjaciół i wybawców, coraz dalej. Zamknęłam oczy, a z moich ust uleciały dwa słowa. Obietnica, którą miałam dotrzymać.
Nigdy więcej.
Gdy rozwarłam powieki następnego dnia i zobaczyłam go, wiedziałam że dla niego to zrobię. Wiedziałam, że za kilkanaście lat zobaczę go, uśmiechnę się i powitam jego rodzinę. Wiedziałam, że w tej przegranej bitwie ktoś podał mi rękę i miecz.
Mamy walczyć razem, ja i on.
Luna i Lunatyk.
_____________________
*Wszystkie wersy piosenki NIE SĄ mojego autorstwa, surowo zabraniam kopiować i rozpowszechniać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz