Chyba przyjdzie taki czas ze tam się położę
I będę leżeć aż do śmierci
A tuż przed śmiercią do kogoś zadzwonię
I każę mu dbać o moich najbliższych
Bo już wtedy Bóg mnie nie uratuje
nie wskrzesi,
to będzie koniec.
A może spłonę od ognia, z którym tańczę
I nie zostanie po mnie ślad żaden
A tuż przed śmiercią uśmiechnę się do niego
i poproszę by prochy wylądowały w morzu
bo nie mam innego miejsca,
które byłoby mi bliższe,
swego.
Albo przywitam się ze starością jak z koleżanką
Przyjmę ją do siebie
To bedzie długa podróż, więc poczęstuję herbatą
I poproszę by oni chociaż
odnaleźli spokój
w niebie.
Bo dla mnie braknie tam miejsca, wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz