Cień

Podkład muzyczny

To było niczym sen.

Widziałem ją niewyraźnie, jakbym był jeszcze, a może już? pijany. Zatoczyłem się na ścianę, jedyną wierną towarzyszkę moich wypraw. Nie mogłem w to uwierzyć. Po tak długim czasie, po tylu moich błędach i przeżyciach, po tylu jej przeżytych katastrofach… była tam. Stała nieruchomo, wpatrzona gdzieś w dal. Miała na sobie jej uroczy, chabrowy płaszczyk, w którym wyglądała jak nie z tej ziemi. Jak wróżka, jak księżniczka, jak królowa, którą była. Królowa mojego serca.

Na ramię spływała burza brązowych włosów, jak zwykle w nieładzie, targanych zimowym wiatrem. Układały się w tak wymyślne wzory, które widziałem mimo mglistej postaci. Czapka trochę je poskramiała, jednak nie na tyle, by je opanować. Były jak ogień, dzikie, nieokiełznane - tak jak ona sama. Dziewczyna, której charakteru nie dało się zamknąć w opisowych ramach. Jedyne, co do niej pasowało, to ogień. Była tak samo nieobliczalna. 

Zakochałem się w ludzkiej postaci ognia. Cóż za fatalny zbieg okoliczności. Owieczka zakochana w lwie. Głupia owca? Lew masochista?...

Nie mogłem się ruszyć, jakby mnie sparaliżowało. Jakby lód, który opanował moje serce po jej odejściu, rozprzestrzenił się na całe ciało, uciekając z tego jednego miejsca. Które, wreszcie żywe, biło i wrzeszczało w agonii, bym się poruszył, bym zrobił krok, a jej cień stał się prawdziwą osobą, a nie tylko cieniem na ścianie. A nie tylko czarnym kształtem kobiety, dziewczyny w glanach, dziewczyny o wielkim sercu.

Miłość, gorejąca w sercu, pozwoliła mi postawić pierwszy, niepewny krok. Potem kolejny i następny, aż wreszcie ruszyłem biegiem do zakrętu, zza którego padał jej cień. Postanowiłem sobie szybko, że nie, tym razem tego nie spieprzę! Będę o nią walczył!

Z astmatycznym chrypieniem wybiegłem zza zakrętu i…

...jej tam nie było...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety